Przejdź do głównej zawartości

Wiara i .... św. Scholastyka


"Prosili Go, żeby choć frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć.
A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie." (Mk 6,56)
Zdjęcie zrobione wczoraj - 9 lutego!
  Jaką musieli mieć wiarę ci chorzy, którzy pragnęli dotknąć choć skrawka Jezusowego ubrania - z nadzieją na uzdrowienie... Dostali to, w co mocno wierzyli, dostali coś najcenniejszego - na miarę swojej wiary... 

To, o co prosiła z wiarą, dostała także św. Scholastyka, którą dziś wspominamy... Jej wiara była nawet nieco zuchwała (skoro oburzyła nawet jej świętego brata - bliźniaka, św. Benedykta). Ale Pan Bóg odpowiedział - według jej szlachetnych pragnień i upartej wiary. 

Modlę się dziś o taką wiarę - jaką mieli chorzy dotykający frędzli płaszcza Jezusa, i jaką miała św. Scholastyka...

I polecam poczytanie sobie, co takiego św. Scholastyka "załatwiła" sobie i bratu:

Scholastyka, siostra świętego Benedykta, od samego dzieciństwa poświęcona wszechmogącemu Bogu, miała zwyczaj raz w roku odwiedzać swojego brata. Mąż Boży przyjmował ją niedaleko poza bramą, w pomieszczeniu należącym do klasztoru.
Pewnego dnia przybyła według zwyczaju, a czcigodny brat wyszedł ku niej ze swymi uczniami. Cały dzień spędzili na modlitwie i świętych rozmowach, a kiedy zapadł zmrok, spożyli wspólnie posiłek.
Ponieważ do późnych godzin przeciągnęły się ich święte rozmowy, Scholastyka zwróciła się do brata ze słowami: "Proszę cię, nie odchodź ode mnie tej nocy. Aż do świtu rozmawiajmy o radościach nieba". On jednak odparł: "Siostro, o czym ty mówisz? Żadną miarą nie mogę przebywać poza klasztorem".
Świątobliwa niewiasta, skoro usłyszała odmowę brata, oparła na stole złożone ręce i modląc się do wszechmogącego Boga pochyliła głowę. Kiedy zaś uniosła ją znad stołu, rozszalała się tak wielka burza z grzmotami i błyskawicami, zerwała się tak gwałtowna ulewa, iż ani Benedykt, ani towarzyszący mu bracia nawet na krok nie mogli odejść z miejsca, w którym przebywali.
Wtedy to zmartwiony mąż Boży zaczął narzekać: "Niech Bóg wszechmogący wybaczy ci twój czyn, Siostro". Lecz ona odpowiedziała: "Oto prosiłam cię, a nie chciałeś mnie wysłuchać. Poprosiłam więc Boga mego, i zostałam wysłuchana. Teraz więc odejdź, jeśli zdołasz. Pozostaw mnie i wracaj do klasztoru".
Tak więc ten, który nie chciał pozostać dobrowolnie, pozostał wbrew swojej woli. Cały czas czuwali przeto razem, znajdując pokrzepienie we wzajemnej wymianie świętych myśli.
A nic w tym dziwnego, iż owej godziny Scholastyka przemogła brata. Albowiem zgodnie ze słowami świętego Jana: "Bóg jest miłością" było rzeczą zupełnie słuszną, aby więcej potrafiła ta, która więcej umiłowała.

Komentarze

  1. "...A kiedy w trzy dni później Mąż Boży, znajdując się w swojej celi, podniósł oczy ku niebu, zobaczył, jak dusza jego Siostry, opuściwszy ciało, ulatuje pod postacią gołębicy ku wyżynom nieba.”
    To świadczy o zażyłości Bliźniaków wobec siebie i w stosunku do Boga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Tak się stało, iż nawet grób nie rozdzielił tych, których umysły zawsze były zjednoczone w Bogu."

      A tu jest b.dobry tekst o Scholastyce jako patronce dobrych rozmów:
      http://kosciol.wiara.pl/doc/490736.Patronka-dobrych-rozmow

      Usuń
  2. Ciekawe kogo i do czego chciałabyś zmuszać owymi grzmotami i błyskawicami, które miałby zsyłać Bóg po Twojej modlitwie ;) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... Może i w niektórych sytuacjach burza z grzmotami by się przydała, skoro inne metody nie działają ;-) Ale teraz akurat modlę się o coś odwrotnego - o uciszenie zupełnie niepotrzebnych burz i grzmotów, których ostatnio doświadczam... I chciałabym modlić się z taką upartą wiarą jak Scholastyka...

      Usuń
    2. Niech Pan wysłucha pragnień Twojego serca, tak jak wysłuchał Scholastykę.
      Ps. We wczorajszym dniu troszeczkę przybliżyłam sobie postać Patronki dnia, św. Scholastyki, bo nic o niej nie wiedziałam, oprócz tego że była siostrą św. Benedykta.

      Usuń
    3. Ps. Źle układają się odpowiedzi, mój wpis nie był skierowany do Leszka ( którego serdecznie pozdrawiam) tylko do Ciebie M.

      Usuń
    4. Tak to czasem z techniką bywa ;-)

      A co do św. Scholastyki to warto ją, i innych świętych, poznawać... Ja też z ciekawością sięgam do życiorysów świętych - zawsze coś ciekawego i ważnego dla siebie znajdę.

      Usuń
  3. O tym samym dziś myślałam. Że WSZYSCY, którzy Go dotknęli... My też Go dotykamy, spożywamy i wciąż odchodzimy tacy sami chorzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego modlę się wciąż o taką właśnie wiarę...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zmienia się, ale się nie kończy...

Koniec października. W kalendarzu jesień, za oknem ciepłe lato. Przepowiadacze pogody głoszą zgodnie: koniec tego dobrego - wraz z początkiem listopada jesień pokaże swoje mniej przyjazne oblicze, a kto wie, czy i zimy do współpracy nie zaprosi... Zmiany, zmiany, zmiany... Na szczęście początek listopada to nie tylko zderzenie ze zmianą pogody, ale także okazja do refleksji nad życiem - które, jak przypomina jedna z mszalnych prefacji, owszem, zmienia się - ale się nie kończy! Najpierw świętujemy razem z wszystkimi, którzy cieszą się już radością nieba, a potem modlimy się za tych, którzy w czyśćcu czekają na tę pełnię życia. Kilka lat temu napisałam o moich prywatnych świętych, których wstawiennictwa doświadczam na co dzień. Odkopuję dziś ten tekst i nieco aktualizuję. Moi święci.... Mam kilkoro "ulubionych", tych kanonizowanych i beatyfikowanych. Ale wiem dobrze, i mocno w to wierzę, że w niebie mam oprócz nich innych "swoich ludzi", takich prywatnych świ

Radość...

"Radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku..." (1 P 1, 6) Łatwo mówić: "Radujcie się!" Jak tu się radować i cieszyć, kiedy wokół mokre, zimne szarości listopadowe? Trudno wtedy o radość, o sile do działania i generalnie do życia  nie mówiąc... Nie przynosi jej również lekka zmiana - hmm koloru? - nie, raczej tonacji, odcienia za oknem - z szarego, na nieco bardziej biały, co miało miejsce kilka dni temu... O radość, tak po ludzku, trudno także w obliczu przeróżnych - dużych i małych trudności, które gdzie nie spojrzeć piętrzą się w stosy i stosiki... Na moim życiowym podwórku oraz w szeroko pojętym sąsiedztwie... A jednak! Mimo wszystko, choć powodów do narzekania znalazłoby się (bez większego wysiłku!) całe mnóstwo, kiedy sięgam do głębi serca, przedzierając się przez te wszystkie szarości, stosiki i przeszkody, odnajduję tam Radość - taką właśnie przez duże "R", której nic i nikt odebrać mi nie zdoła! I, podobnie jak niedawno n

Posłuszeństwo...

„Czyż milsze są Panu całopalenia i ofiary krwawe od posłuszeństwa rozkazom Pana? Otóż lepsze jest posłuszeństwo od ofiary, uległość od tłuszczu baranów. Opór bowiem jest jak grzech wróżbiarstwa, a krnąbrność jak złość bałwochwalstwa." (1 Sm 15, 23) Cóż takiego zrobił król Saul, że zasłużył na takie słowa? Przecież niby był posłuszny - dostał rozkaz i go wykonał. Prawie dokładnie... A że nie do końca? Że chciał trochę po swojemu zrobić? I trochę dla siebie ugrać? Przecież i Bogu chciał z tego co nieco odstąpić, ofiarę złożyć nawet! O co tyle hałasu? Tak to czysto po ludzku wygląda... A po Bożemu?  Po Bożemu jest to nieposłuszeństwo i tyle! Albo wypełniam Bożą wolę, albo nie!  O tym mówią też obrazy z dzisiejszej Ewangelii: o nowych łatach na starym ubraniu i o nowym winie w starych bukłakach... Pan Bóg i Jego Słowo nie mogą być dodatkiem sztucznie przyklejonym do mojego starego życia... Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek... Nie! Skoro deklaruję (jak w refrenie w