Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2014

Uśmiech...

Dziś zachęta i zaproszenie świętej Urszuli Ledóchowskiej do włączenia się w proste, ale skuteczne apostolstwo: "Podaję wam tu rodzaj apostolstwa, które nie domaga się od was ciężkiej pracy, wielkich umartwień i trudów, ale które szczególnie dziś, w naszych czasach, bardzo jest pożądane, potrzebne i skuteczne, mianowicie apostolstwo uśmiechu. Uśmiech rozprasza chmury nagromadzone w duszy. Uśmiech na twarzy pogodnej mówi o szczęściu wewnętrznym duszy złączonej z Bogiem, mówi o pokoju czystego sumienia, o beztroskim oddaniu się w ręce Ojca niebieskiego, który karmi ptaki niebieskie, przyodziewa lilie polne i nigdy nie zapomina o tych, co Jemu bez granic ufają. Uśmiech na twej twarzy pozwala zbliżyć się bez obawy do ciebie, by cię o coś poprosić, o coś zapytać - bo twój uśmiech już z góry obiecuje chętne spełnienie prośby. Nieraz uśmiech twój wlać może do duszy zniechęconej jakby nowe życie, nadzieję, że nastaną lepsze czasy, że nie wszystko stracone, że Bóg

Pożytek...

"(...)mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was." (J 16,7) Słowo z wczoraj, ale mocno wciąż we mnie siedzi.... Myślę, że apostołom ciężko słuchało się tych słów i pewnie niewiele z tego pojmowali... Odejście - strata tego co piękne, bezpieczne, dobrze znane, z czym wiąże się nadzieje na przyszłość... - ma być czymś dobrym i pożytecznym?! Ja też niełatwo przyjmuję tę prawdę - że nieraz tak jest, że coś musi się skończyć, żeby mogło zaistnieć coś nowego; coś musi obumrzeć, żeby wydać obfity plon; coś musi się opróżnić, żeby mogło być napełnione czymś lepszym... Myślę o tych rzeczywistościach i konkretnych wymiarach mojego życia, w których mogę doświadczyć "odejścia"... Tych hipotetycznych i tych całkiem realnych i bardzo prawdopodobnych... I słucham Jezusa, który mówi, że to może być pożyteczne, aby mógł mi dać coś lepszego, bardziej potrzebnego...

Rzym...

Wróciłam... Dobre kilka dni temu. Tyle że zaległości przeróżnych czekało tyle, że dopiero złośliwa infekcja jakaś grypopodobna, która mnie dziś do łóżka położyła, stworzyła okazję, by podzielić się tym, do dane mi było przeżyć... Piękny to był czas.... Podarowany przez Niego... Odpowiedź na ciche pragnienia i marzenia. Bo choć w Rzymie byłam już nie raz, bardzo chciałam pojechać sobie tam ot tak, bez żadnej okazji, bez żadnej grupy i zorganizowanego programu. Pochodzić tam gdzie chcę, w takim czasie jak chcę, bez żadnej presji, że coś i gdzieś muszę. W dobrym towarzystwie :-) I udało się! Tak właśnie dokładnie było... Na luzie. Był czas na spokojne pozachwycanie się Rzymem i jego zakątkami, na spokojną modlitwę w różnych miejscach - choćby przy grobach licznych świętych: św. Piotra, św. Pawła św. Jana Pawła II, św. Jana XXIII, św. Katarzyny Sieneńskiej, św. Filipa Neri, św. Stanisława Kostki i wielu innych, których w Rzymie nie brakuje... Był też czas na przeróżne spotkania, mniej lu

Wszystkie drogi....

.... prowadzą  do: Jak Bóg da, jutro pójdę (tzn polecę) jedną z nich. A jak było - opowiem po powrocie!