"(...)mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie
odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do
was." (J 16,7)
Słowo z wczoraj, ale mocno wciąż we mnie siedzi....
Myślę, że apostołom ciężko słuchało się tych słów i pewnie niewiele z tego pojmowali... Odejście - strata tego co piękne, bezpieczne, dobrze znane, z czym wiąże się nadzieje na przyszłość... - ma być czymś dobrym i pożytecznym?!
Ja też niełatwo przyjmuję tę prawdę - że nieraz tak jest, że coś musi się skończyć, żeby mogło zaistnieć coś nowego; coś musi obumrzeć, żeby wydać obfity plon; coś musi się opróżnić, żeby mogło być napełnione czymś lepszym...
Myślę o tych rzeczywistościach i konkretnych wymiarach mojego życia, w których mogę doświadczyć "odejścia"... Tych hipotetycznych i tych całkiem realnych i bardzo prawdopodobnych... I słucham Jezusa, który mówi, że to może być pożyteczne, aby mógł mi dać coś lepszego, bardziej potrzebnego...
Proszę Go, bym chciała w to uwierzyć...
ale dlaczego zakładasz, że Duch Święty jest Czymś lepszym niż Jezus? :)
OdpowiedzUsuńNo nie, Duch Święty jest równie dobry ;-)
OdpowiedzUsuńAle są zapewne rzeczy i inne rzeczywistości, które są dla mnie lepsze niż to co mam i czego doświadczam teraz... I nie zawsze jest łatwo myśleć o wizji ich "odejścia" jako o czymś pożytecznym...