"...życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy, * i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, * znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie." (prefacja z Mszy za zmarłych)
Te słowa to dla mnie swoiste motto przeżywania listopadowych świąt.... Zawsze, ilekroć słyszę je odmawiane w czasie Mszy za zmarłych, wzruszają mnie... Dlaczego? Dlatego, że za każdym razem uświadamiają mi na nowo, gdzie i po co idę... I podsycają tęsknotę, by TAM dotrzeć i żyć na wieki! Bo życie zmienia się, ale się NIE KOŃCZY
Modlę się dziś za tych, których życie już się zmieniło, a którzy jeszcze przygotowują się do wejścia TAM... I modlę się do tych, którzy, jak wierzę, już TAM na mnie czekają. Moi prywatni święci... (pisałam o nich rok temu).
I śpiewam jedną z piękniejszych pieśni, w przepięknej aranżacji i wykonaniu:
w listopadzie nagle mam się wrażenie, że robi się dużo tłoczniej w kościele, nagle uświadamiam sobie, że oprócz nas stoją tam nasi najbliżsi święci. Stoimy razem przed Nim. To nieistotne, że nas widać , a ich nie:)
OdpowiedzUsuń... i tych wokół nas, których nie widać, jest o wiele więcej niż nas :-)
Usuńkrzepi mnie myśl, że oni tez się za nas modlą, a jest ich tylu.
UsuńOj tak... Dobrze jest mieć swoje wtyki w niebie ;-)
UsuńListopad, to piękny i pożyteczny miesiąc, w który wprowadzają nas wszyscy święci i zachęcają do modlitwy, ze tych którzy oczyszczają się w płomieniach ognia czyśćcowego, by stanąć czyści, nieskazitelni przed Obliczem Boga.
OdpowiedzUsuń.... i obyśmy tam kiedyś razem stanęli i Boga chwalili!
Usuń