Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2014

Fiat mihi...

„Oto ja służebnica Pańska,  niech mi się stanie według twego słowa” (Łk 1, 38) Grota Zwiastowania w Nazarecie Wypełniać to, czego Bóg chce ode mnie tak jak Maryja... Tego dziś uczę się od Niej. Daleko mi do Jej bezgranicznego, doskonałego posłuszeństwa... Dlatego modlę się słowami pięknej modlitwy: O Niepokalana! Ty widzisz w Bogu odwieczne dekrety Opatrzności dotyczące mojego życia.Tam już jest postanowiona godzina mojej śmierci i okoliczności jej towarzyszące, stopień łaski, jaki uzyskam, i moje miejsce w wieczności. Tam są określone cierpienia i doświadczenia, które mam jeszcze spotkać na drodze od teraz aż do godziny śmierci, tam jest ustalone wszystko, co mam zrobić w dziele budowania Królestwa Bożego w duszach innych. Ty swym najdoskonalszym, niepokalanym "Fiat mihi" przyjęłaś w chwili zwiastowania cały plan ekonomii Bożej. Objęłaś swoim "Fiat" także tę cząstkę odwiecznego planu Bożego, która odnosi się do mojej osoby i do mojego życia.

Estera...

"Wybaw nas ręką Twoją i wspomóż mnie opuszczoną i nie mającą nikogo prócz Ciebie, Panie, który wiesz wszystko." (Est 4, 17t) Bardzo lubię historię Estery... Młoda Żydówka, wychowywana przez dalekiego krewnego, która zostaje żoną (kolejną...) potężnego władcy króla... A kiedy Mardocheusz - opiekun Estery sprzeciwia się rozkazowi królewskiego urzędnika - Hamana, ten szykuje spisek, w rezultacie którego zginąć ma nie tylko ten jeden mężczyzna, ale i cały żydowski naród zamieszkujący kraj. Pewny siebie i swoich działań Haman szykuje nawet już szubienicę, na której publicznie ma być powieszony Mardocheusz, a od króla dostaje dekret rozkazujący wymordowanie wszystkich Żydów.  A co robi Estera? Wie, że jest jedyną szansą nie tylko swojego krewnego, ale i całego narodu - by wybłagać ocalenie u króla. Ale nie liczy na swoje siły... Całą swoją nadzieję pokłada w Bogu, któremu ufa bezgranicznie... Wzrusza mnie zawsze jej błagalna modlitwa - rozpaczliwa, ale właśnie pełna ufnośc

Pokusa...

Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: „Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon”. Na to odrzekł mu Jezus: „Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: »Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz«”. (Mt 4, 8-10) Szatan kusi Jezusa trzema najbardziej "uniwersalnymi" pokusami - łatwym chlebem, pychą oraz władzą... A Jezus odpiera je krótko, bez dyskusji: "Napisane jest..."... Pokazuje mi, jak z podszeptami szatana - nawet tymi najbardziej subtelnymi walczyć. Gdy patrzę dziś na tę scenę, myślę sobie, że pokusa posiadania władzy, rządzenia, decydowania jest źródłem wszelkich konfliktów. Poczynając od tych światowych, politycznych (co aktualnie widać za naszą wschodnią granicą...), przez różne wojenki w lokalnych społecznościach, w rodzinach, wspólnotach, aż po moje serce - wszędzie tam źródłem grzechu, zła, konfliktu jest ulegani

Wybór i .... bierzmowanie

Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie... (Pwt 30,19) „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie ?” (Łk 9, 23-25) Mogę wybierać, Jezus niczego mi nie narzuca... Jestem wolna, mogę swobodnie zdecydować... Ale jeżeli zdecyduję się na wybór życia, błogosławieństwa - to uświadamia mi, że to jest wybór Jego drogi, ze wszystkimi konsekwencjami... Że wybierając życie, wybieram Jego życie - z krzyżem, śmiercią, ale i zmartwychwstaniem! Dziś pozwala mi na nowo wybrać, potwierdzić, że bardzo chcę iść za Nim, Jego drogą, z Nim do końca, do zmartwychwstania! *** Uczestniczyłam dziś w Eucharystii połączonej

Czas upragniony...

Oto teraz czas upragniony... (2 Kor 6,3)   Rozpoczynamy dziś Wielki Post - drogę przygotowania do Paschy, do przejścia razem z Jezusem - ze śmierci do życia, do zanurzenia się w Jego śmierci i zmartwychwstaniu. Szczytem tej drogi będzie Wigilia Paschalna i odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych... Dzisiejsze Słowo mówi mi, że jest to "czas upragniony"... Z całą pewnością - tyle że w tym roku trochę mnie ten Wielki Post zaskoczył (prawie jak w styczniu zima polskich drogowców ;-)), przyszedł "jak złodziej"... Dobrze, że przyszedł - bo każe wyhamować, zatrzymać się... Papież mówił dziś w homilii , że ten czas jest po to, aby "wyjść ze swojego ogródka"... Potrzeba mi tego - i dlatego jest to "czas upragniony".... Potrzeba mi zwrócić na nowo uwagę na to, co najistotniejsze, zacząć od nowa...

Posiadłości....

Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: „Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”. Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. (Mk 10, 21-22) Jezusowi wcale nie chodzi o to, bym była grzeczna i correct, tu nie o wzorowe sprawowanie chodzi... To akurat umiem dobrze: być na zewnątrz ok, robić wszystko pięknie od-do, a jeżeli nawet coś jest nie do końca OK, to zrobić tak, by z pozoru tak wyglądało...  Tyle że Jemu zupełne nie o to chodzi.... On wcale nie oczekuje ode mnie bycia chodzącym ideałem... Dziś pokazuje mi, że chciałby, bym wreszcie uwolniła się od moich "posiadłości"... Hmm, materialnie wiele nie posiadam, ale "posiadłości" mam jednak sporo... "Posiadłości" czyli to wszystko, co uważam za swoje, czym "zarządzam" po swojemu... A Jemu chodzi o moją wolność, o serce wolne dla Niego... Nie chce

Nawet gdyby...

„Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie”. (Iz 49, 15) Uwierzyć, że jest się kochanym - bezwarunkowo, za darmo i bezgranicznie... Dobrze znaną teorię przekuć w wiarę... Uwierzyć i zaufać - choćby wszystkie doświadczenia z przeszłości i racjonalne argumenty mówiły inaczej... Do tego dziś Jego Słowo mnie wzywa... I nie jest to łatwe wyzwanie... Chciałabym umieć z serca, szczerze modlić się tak: Panie, moje serce się nie pyszni * i nie patrzą wyniośle moje oczy. Nie dbam o rzeczy wielkie * ani o to, co przerasta me siły. Lecz uspokoiłem i uciszyłem moją duszę; † jak dziecko na łonie swej matki, * jak ciche dziecko jest we mnie moja dusza. (Ps 131)

Jak dziecko...

Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego (Mk 10,15) Mała Miriam i Jej mama Anna... Przyjąć "jak dziecko" ... Czyli jak? No tak jak tylko małe dziecko potrafi: ufnie, prosto, bez tysiąca wątpliwości, kombinowania... Całym sobą... Z zapałem i radością...Z umiejętnością zachwytu najbardziej oczywistymi dla poważnych "dorosłych" sprawami... Bez rutyny i zniechęcenia... Stać się jak dziecko - to przepustka do bram królestwa Bożego :-) Niełatwo ją zdobyć, ale warto się starać! *** Cieszyłam się - może choć trochę jak dziecko, i podziwiałam dzieła Stwórcy, podczas dzisiejszego spaceru, w odwiedziny do przyjaciół. Bo jak tu się nie cieszyć, kiedy po drodze można takie cuda oglądać: